Trzyletni indywidualista

czyli kiedy kończy się indywidualizm,

a zaczyna problem?

 

Trzylatek-indywidualista-w

Spotkanie pierwsze

Przychodzę do przedszkola o umówionej porze. Witam się z dziećmi. Wchodzę do sali terapeutycznej i rozkładam swoje pomoce. Przygotowuję się do diagnozy. Drzwi są otwarte na oścież, więc co chwilę któreś dziecko przychodzi popatrzeć co mam ciekawego i zadaje pytanie typu:  Pani Agnieszko do czego to jest? A czy ja mogę dzisiaj ćwiczyć? A czy Ola może mnie dzisiaj zaprosić na zajęcia? A dlaczego ja już nie chodzę na logopedię?

Nagle w drzwiach staje śliczny chłopiec o blond włosach. To z nim mam dzisiaj się spotkać na diagnozie. Chłopiec zauważa pomoce na stole. Podchodzi do stolika.

-Witaj. Jak masz na imię? Pytam.

Chłopiec nie odpowiada. Nie rezygnuję i próbuję dalej:

– Widzę, że podobają ci się te naklejki. Chcesz jedną?

Chłopiec przechodzi na drugi koniec stolika zainteresowany czymś innym. Po chwili przychodzi pani nauczycielka.

– Jasiu! Jasiu chodź!  – Kilka razy woła chłopca po imieniu. Jasiu nie reaguje.

 

Jasiu ma 3 lata. Mówi niewiele, najczęściej w swoim własnym języku. Na początek obserwuję jak Jasiu funkcjonuje w grupie. Zamiast zabawy na dywanie z innymi dziećmi chłopiec siada sam przy stoliku. Widać, że bardzo lubi nożyczki. Lubi ciąć. Tnie nawet świecowe kredki.

Zabieram Jasia do sali obok. Nie ma tu dzieci, ale jest za to pełno zabawek. Na pewno znajdziemy wspólny język. Jasiu nie chce na mnie nawet patrzeć. Mało tego – on nie patrzy na nic. Położył się na materacu twarzą w drugą stronę i leży. Żadne moje przekonywanie nic nie daje. Wiem! Wyciągam instrumenty. Żadne dziecko nie oprze się pięknym kolorowym instrumentom drewnianym. Kastaniety, tamburyna, bębenki. Niestety. Nic to nie daje. Janek odwraca głowę na chwilę na ich dźwięk, aby za moment ponownie odwrócić się w stronę ściany.

Minęło jakieś 15 – 20 minut. Za nic nie udało się małego człowieka zachęcić do interakcji. Nic nie było w stanie wzbudzić jego ciekawości.

Fiasko? Jeszcze nie. Umawiam się z mamą chłopca, aby przyszła na następne spotkanie i uczestniczyła w diagnozie. Jeśli ze mną nie chce to z mamą na pewno będzie chciał się bawić.

Spotkanie drugie

Witamy się. Opowiadam mamie sytuację jaka miała miejsce kilka dni temu. Gdy wspominam o instrumentach, mama jest bardzo zdziwiona, bo Jasiu uwielbia instrumenty muzyczne, ale dodaje zaraz, że jej synek to indywidualista i jeśli on nie chce czegoś zrobić to tego nie zrobi i w żaden sposób się go do tego nie przekona.

Proponuję zatem, aby mama z synem wybrała jakąś zabawkę i zaczęła się z nim bawić, a ja z boku będę się po prostu przyglądać. Mama bierze piłkę i próbuje kulać do syna. Jasiu jednak nie chce dotknąć piłki.

Wyciągam kolorowe obrazki. Pytam Jasia: Gdzie auto? Jasiu zaczyna piszczeć. Przytula się bardziej do mamy. On jest już zmęczony – mówi mama. Rozumiem. Może być zmęczony. Jest godzina popołudniowa, a to w końcu tylko 3-latek.

Podczas gdy Jasiu tkwił wciśnięty w mamę miałyśmy chwilę czasu, aby porozmawiać. Przekazałam mamie moje spostrzeżenia o konieczności zbadania słuchu z powodu braku reakcji dziecka na własne imię oraz zasugerowałam konieczność baczniejszego przyjrzenia się dziecku.

Na koniec podejmuję ostatnią próbę. Wyciągam te same instrumenty drewniane i podaję mamie. Mama mówi do Jasia: O! Zobacz! Lubisz instrumenty” Trzyletni indywidualista nie chce jednak patrzeć. Zaczyna natomiast płakać tak przeraźliwie, że mama chce go zabrać już do domu.

Słowo „indywidualista” padło jeszcze kilka razy podczas naszej rozmowy. Dowiedziałam się również, że w domu nie ma możliwości przekonać Jasia do zrobienia czegoś, czego zrobić nie chce. Choćby to było posprzątanie klocków. Mama przyznała, że z mężem nie zmuszają go do niczego, bo wtedy Jasiu płacze…

 

Pewnie ciekawi cię jakie były dalsze losy małego Jasia i jak to wszystko się skończyło? Otóż, nie wiem. Mama bowiem za jakiś czas wypisała syna z przedszkola. Może przepisała go do innego przedszkola, a może zdecydowała, że lepiej mu będzie w domu.

Nie wiem też co dolegało chłopcu – czy rzeczywiście miał niedosłuch, czy może było to coś poważniejszego.

Takie historie nie należą do rzadkości. Różni też bywają rodzice. Jedni chcą wiedzieć wszystko, przyjmują wszystkie wiadomości i działają natychmiast, ale są i tacy, którzy nie potrafią pogodzić się z faktem, że ich dziecku może coś dolegać. Udają, że problemu nie ma, albo że rozwiąże się sam.  Niestety takie odwlekanie powoduje, że problem się pogłębia, a trzyletni indywidualista traci cenny czas jeśli tak naprawdę dolega mu coś poważnego.